piątek, 13 stycznia 2017

Bez barszczu i bez fajerwerków

Po niemałej przerwie czas napisać kolejny post. Tym razem o tym jak spędziłem święta i Nowy Rok. W sumie to  ich nie spędziłem w żaden konkretny sposób i tutaj można by zakończyć, ale coś jednak napisać by wypadało. Jakieś poczucie obowiązku we mnie się budzi jak długo tutaj nie zaglądam.

Zacznę chronologicznie od świąt Bożego Narodzenia. Po pierwsze w Japonii nie obchodzi się tych świąt w takim naszym europejskim pojmowaniu. Tutaj to oczywiście zwykły dzień powszedni i owszem sklepy i miasta są ustrojone jak u nas, ale wszystko ma czysto komercyjne podłoże. Boże Narodzenie "obchodzi" się tutaj 25 grudnia i jest to raczej traktowane jako drugie walentynki. Czas na randkowanie czy spotkania ze znajomymi. Nie ma tutaj rodzinnego wydźwięku tych świąt. Zamiast karpia czy barszczu je się tutaj kubełek z kfc i tort z truskawkami. Ja wiem, że to nie pora na truskawki ale od świąt truskawki można kupić dosłownie wszędzie. Kurczaka z KFC trzeba zamawiać na kilka tygodni szybciej, ale można też kupić podrabianą wersje w supermarketach, co też uczyniłem.
Ludzie tutaj też nie pojmują idei Wigilii Bożego Narodzenia. Dla nas Polaków chyba najważniejszego dnia. Tłumaczyłem znajomym z pracy jak obchodzi się u nas święta i robili na prawdę wielkie oczy ze zdziwienia. Czasem mam wrażenie, że ten naród jest bardzo ograniczony. Chyba nadal mimo wszystko izolują się od świata.
Ja wigilię spędziłem w pracy i to jeszcze godzinę dłużej niż zwykle. Po powrocie urządziłem sobie małą wieczerzę z mandarynkami, wcześniej wspomnianym kurczakiem i odrobioną alkoholu. Później miałem rodzinne spotkanie na Skype. Następny dzień w pracy. Była to niedziela więc nie było łatwo, bo po pierwsze niedziela po drugie święto randkowania. Klientów sporo a ludzi do pracy mało, ponieważ większość licealistów wzięła sobie wolne na ten dzień co by go spędzić z drugą połówką lub ze znajomymi. Najgorzej, ale po pracy i ja spotkałem się ze znajomymi. Poszliśmy razem na yakiniku a potem w zasadzie do rana graliśmy w karty (Dzięki Bro za karty) u mnie na mieszkaniu. Najpierw graliśmy w jakieś japońskie gry, które wydawały mi się trochę dziecinne. Zasady jakieś takie proste i ta gra bardziej przypominała bardziej zabawę niż grę w karty. Później przedstawiłem im makao i wtedy dopiero zaczęła się gra.
Kolejne dni oczywiście w pracy.

31 grudnia dostałem dzień wolny. W życiu bym nie pomyślał, że tego dnia dostanę wolne, ale nasza restauracja tego dnia robiła tylko sushi na wynos, więc nie było potrzeby aby każdy był w pracy. Jako, że dzień wolny to czas na porządki i zakupy a po południu pojechałem do Nagoi zobaczyć się ze swoim starym znajomym. Dostał od żony przepustkę więc mogliśmy sobie pozwolić na mały męski wypad. Chcieliśmy odwiedzić zamek w Nagoi, ale niestety był zamknięty. Poszliśmy, więc zjeść jakiś obiad i potem do baru na jedno piwko a następnie do drugiego na kolejne, po czym się rozstaliśmy. Chyba już nie ten wiek na szaleństwa. Po za tym na drugi dzień do pracy. Po powrocie do Toyohashi japońskim zwyczajem pojechałem ze znajomymi z pracy do świątyni, złożyć pierwszoroczne życzenie. Nie ma tutaj odliczania, fajerwerków i upijania się do białego rana. Jedynie w pubach gdzie zjawiają się obcokrajowcy są organizowane "countdown party". Możliwe, że w Tokio działo się więcej i bardziej hucznie obchodzono Nowy Rok ale nie tutaj na wsi (wielkości Poznania), gdzie nadal tradycja górą.
 Nowy Rok jest całkiem ważny dla Japończyków. Świętowanie trwa nawet 4 dni. Te dni spędza się z rodziną i z rodziną wspólnie się zasiada do stołu, a najlepszym daniem do tego typu posiadówek jest oczywiście sushi, które można łatwo podzielić między domowników. Kiedy inni świętują nowy rok, suszarnie w całej Japonii przeżywają chyba największy ruch w ciągu całego roku. Tak sporego ruchu to ja jeszcze chyba nigdy nie widziałem w restauracji. Normalni pracownicy zaczynali pracę już o 4 rano, żeby wszystko przygotować i zrobić chociaż część zamówień na wynos. Restauracja w te dni była zamykana o godzinie 21. Praca bez przerwy i tak przez 3 dni. Ja jako obcokrajowiec jestem trochę bardziej pobłażliwie traktowany i mimo wszystko dostawałem 1,5 godziny przerwy to i tak ograniczałem ją tylko do tego aby coś zjeść i na szybko wypić kawę po czym wracać do członków drużyny, która dosłownie walczyła tam o życie. Dla może szerszego przedstawienia sytuacji opiszę jak to wygląda z mojej perspektywy. W naszej restauracji jest miejsca dla 117 osób. Oczywiście w tym okresie na raz wchodziło znacznie więcej osób, bo np do stolika, który jest wyliczony np dla 6 osób nagle mieściła się cała rodzina (dziadkowie, rodzice, dzieci, wnuki). My sushi chefowie jesteśmy podzieleni na sekcje. Jedna sekcja to np. tuńczyk, łosoś, krewetki, ośmiornica, inna sekcja to ryby białe (w sensie mięso ryby jest białe). Przechodząc do sedna na jednej sekcji jest jeden człowiek, do restauracji przychodzi ponad 100 osób i każdy chce zjeść tuńczyka. Jesteś sam przeciwko stu klientom, którzy czekają na swoje sushi i zaraz zamówią kolejne. Wszystko musisz zrobić sam. Jest to na prawdę trudne zadanie, nie tylko fizycznie ale i psychicznie. Moja sekcja na której pracowałem w tamte dni ma różne rodzaje kraba, a krab jest jedną z tych rzeczy, które je się na nowy rok (coś jak u nas barszcz czy karp na święta), więc dosłownie każdy klient zamówił krabowe sushi. Po tym maratonie wszyscy byliśmy wykończeni, ale w podzięce prezes zorganizował dla nas imprezę tzw. otsukarekai co można by przetłumaczyć jako spotkanie w celu podziękowania za ciężką pracę. Było to nic innego jak podsumowanie ubiegłego roku i wspólna zabawa. Dostałem nawet dyplom zostania pełnoetatowym pracownikiem firmy.

Podsumowując tutaj święta i Nowy Rok obchodzi się na odwrót niż u nas, gdzie Boże Narodzenie to czas dla rodziny, a Sylwester to czas wspólnej zabawy w gronie znajomych. Ja niestety w tym roku nie poczułem ani świątecznej ani noworocznej atmosfery. Chyba za bardzo zakorzenione mam nasze Polskie standardy. Dla mnie były to jak najbardziej zwykłe dni niczym nie różniące się od innych, no po za tym, że ruch był kilkukrotnie większy.
Wypad do świątyni nagrałem i jakoś zmontowałem więc zamieszczam link
https://www.youtube.com/watch?v=Cj9Hgl36AnY



2 komentarze:

  1. Fajerwerki w Nowy Rok to podstawa, bo w końcu trzeba hucznie przywitać kolejne lata ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niestety nie w Japonii a przynajmniej w Toyohashi. Tutaj fajerwerki raczej są kojarzone z latem.
      Zobaczymy jak to będzie w tym roku w Kioto.

      Usuń