Wracając do tematu. Do Toyohashi pojechałem odwiedzić mojego kolegę ze studiów a raczej powinienem powiedzieć senpaia, który aktualnie tam mieszka i pracuje. Jego firma to zwykła agencja pracy, która specjalizuje się w ściąganiu obcokrajowców do pracy w Japonii. Oficjalnie byłem zaproszony przez firmę na rozmowę o pracę, ale tak na prawdę dla mnie był to pretekst do spotkania się kumplem, z którym nie widziałem się już kawałek czasu i napicia się. Transport zapewniała firma, jako że oficjalnie jechałem na rozmowę kwalifikacyjną. W sumie tylko dlatego się zdecydowałem, w innym wypadku nie miałbym tyle pieniędzy, żeby tam pojechać. W niedzielę po godzinie 22 kiedy skończyłem pracę wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy do Toyohashi. Po przyjeździe szybki browarek i spać, bo następnego dnia miałem mieć rozmowę kwalifikacyjną. Nie bardzo mi i tak na niej zależało, jako że mój główny cel wycieczki był nieco inny. Poniedziałek rano pobudka, kawa i do samochodu. Na miejscu okazało się, że czeka na nas kilku przedstawicieli firmy i bus z kierowcą. W tym momencie okazało się, że zamiast standardowego przesłuchania, będę miał wycieczkę po wszystkich restauracjach jakie tamta firma posiada a trochę ich jest... W każdej restauracji, manager opowiadał nam o dosłownie wszystkim. Dowiedziałem się nie tylko jak te restauracje funkcjonują ale ile też zarabiają. Zobaczyłem też każdą kuchnie jak wyglądają i jak pracują w nich ludzie, jakich sprzętów używają. wycieczka trwała prawie cały dzień. Na szczęście w jednej restauracji, w której serwują sushi miałem szansę najpierw nauczyć się jak się je robi i zrobić kilka samemu a później razem ze wszystkimi zjeść. Oczywiście wszystko nadal na koszt firmy. Moi przewodnicy nie chwalili mnie, że sushi które zrobiłem wygląda bardzo dobrze i nie chcieli mi uwierzyć, że robiłem to pierwszy raz a ja jako polaczek nie chciałem im uwierzyć w te pochwały. Mniejsza z pochwałami, najważniejsze dla mnie było to że w końcu mogłem coś zjeść bo po całym dniu takiego zwiedzania byłem już na prawdę głodny. Na samym końcu odwiedziłem plac budowy, gdzie powstaje nowe biuro i główna kuchnia, która ma zaopatrywać restauracje w półprodukty. Kiedy wycieczka dobiegła końca myślałem, że już będzie po wszystkim, ale nie... Kolejny punkt programu to obejrzenie prezentacji multimedialnej firmy o tym jak wygląda teraz i jakie są plany na przyszłość. Muszę przyznać, że mają dosyć ambitne plany bo w ciągu najbliższych 4 lat chcą otworzyć coś koło 30 nowych restauracji. Po obejrzeniu filmiku o firmie, przyszedł sam prezes i właściciel firmy, aby zrobić "krótką" przemowę. Nie mówił nic konkretnego o firmie, ale to dobrze bo znowu słychać tego samego... Zrobił coś w stylu mowy motywacyjnej. Czułem się jak na spotkaniu FM Group, przy całym szacunku do nich. Ludzie, którzy mnie znają wiedza, że takie gadki na mnie nie działają i jednocześnie bawią. Możliwe, że to przez to, że lubię wszystko kwestionować. Prezes skończył swoje przemówienie i już miał być koniec wycieczki, kiedy to na ostatni punkt programu przewidziano pokazanie mi bloku mieszkalnego, należącego do firmy. Muszę przyznać, że całkiem dobre mieszkania i w dobrej cenie. Koniec. Nareszcie. Jedziemy z kumplem na ramen, chwila odpoczynku i na miasto się napić. Taki był plan. Prezes postanowił, ten plan nieco zmienić. Podczas gdy jedliśmy ramen dostaliśmy wiadomość, że chce się spotkać z nami w jednej z jego restauracji po to aby wspólnie coś zjeść i się napić, więc jedziemy. Na miejscu byli wszyscy, najważniejsi przedstawiciele firmy i my. Ważne jest kto gdzie siedzi. Podczas kolacji, rozmowy już bardziej luźne ale nadal w okolicach bieznesu jakiego mieliśmy dobić. Popijawa z prezesem skończyła się koło godziny 21, tak więc cały dzień zleciał, nawet nie wiem kiedy...
Do wycieczki dostałem pełno ulotek i folderów odnośnie każdej restauracji i firmy ogólnie oraz gadżet w postaci ręczniczka z tak mi się wydaje hasłem firmy, które po przetłumaczeniu da nam dobrze znane "nie ma rzeczy niemożliwych".
Niestety nie potrafię powiedzieć nic więcej na temat samego miasta, ponieważ cały dzień wyglądał trochę inaczej niż to sobie wyobrażałem. Potraktowana mnie jak potencjalnego partnera biznesowego a nie zwykłego pracownika. Jeśli ktoś będzie kiedyś miał w planach robić interesy z Japończykami to tak to właśnie wygląda. Tak się robi biznes w Japonii.
Na koniec dnia dostałem ofertę pracy. Bardzo korzystną. Po dłuższym przemyśleniu sprawy postanowiłem ją przyjąć. Wczoraj wysłałem wszystkie niezbędne dokumenty do firmy. Teraz musimy (ja i firma) czekać na decyzję urzędu imigracyjnego na przyznanie dla mnie nowej wizy. Już nie studenckiej a pracowniczej. Jak tylko ja dostanę to rzucam szkołę i przeprowadzam się do Toyohashi. Czyżby koniec biedy?
Sushi, które zrobiłem a następnie zjadłem